|

G r a ż y n a
C z u b i ń s k a
|
|
Listopad 26 - 30,
2007 | Tak,
Londyn, to prawdziwy "tygiel świata"... Nie tylko różne osobowości,
różne kolory skóry, różne języki, różne kultury. Londyn to także
różnorodność ludzkich losów... Właśnie tu spotkałam osobę podobnie jak
ja myślącą, podobnie czującą rzeczywistość, podobnie pracującą. To
bardzo ludzka a zarazem profesjonalna w każdym calu psychoterapeutka,
która przyjechała tu z Polski przed 26 laty. Było to tuż przed
wprowadzeniem u nas w kraju stanu wojennego. Wydarzenie tamto było
wątpliwej rangi w świecie, więc nic dziwnego, że została w Londynie już
na stałe. Zakochana w tym mieście, i to niewątpliwie zakochana z
wzajemnością. Ona lubi Londyn, a Londyn pewnie musi lubić ją...

Odkryła
bowiem przede mną taki kawałek tej metropolii, którego urokami chyba
tylko "wtajemniczeni" londyńczycy mogą się zachwycać... Po wspólnej
wizycie w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym, wybrałyśmy się do
pewnego zakątka w Richmond Park. Swoją drogą z tego Richmond Parku
(branego dosłownie) to taki park, jak z Wilanowa wioska... :) Bo gdzież
w
parku laski i pola usiane krzewami? Gdzież w parku niezliczone wzgórza
porośnięte azaliami i rododendronami? Gdzież miedzy tymi wzgórzami
stada sarenek i jelonków? A w Richmond Park wszystko to obecne. A te
"czworonogi" w dodatku niemal w ogóle nie lękają się ludzi - ufając
chyba wrodzonemu u tych wtajemniczonych szacunkowi dla natury.
Nadzwyczajne!!
Listopad 19-25,
2007 | W ramach
krótkiego wytchnienia od masy spraw bieżących postanowiłam w tym
tygodniu zaczerpnąć trochę oddechu sztuki w The Barbican Centre. To największy
kompleks kulturalny w Europie, usytuowany w północnym City. Z przybytków sztuki znaleźć
tam można salę koncertową, teatry, kina i galerię sztuki. Właśnie w
tamtejszej galerii jest teraz wystawa zatytułowana "Seduced: Art & Sex
from Antiquity to Now" ("Uwiedzeni: Sztuka i seks od
starożytności po współczesność"). Wystawiono ponad 300 prac. Jest tam
sztuka sprzed 2000 lat - rzeźby z czasów Cesarstwa Rzymskiego,
manuskrypty hinduskie, chińskie akwarele i urzekające grafiki
japońskie. Ponadto są też obrazy z okresu renesansu i baroku. Są
fotografie z końca XIX wieku. Są dzieła współczesne - Nobuyoshi'ego
Araki'ego, Jeffa Koonsa, Roberta Mapplethorpe'a, a nawet Pabla Picassa
i Andy'ego Warhola.

Układając w głowie wszystko co tam zobaczyłam, dochodzę do przekonania,
że myślą przewodnią wystawy po prostu musi być pytanie na temat tego,
gdzie znajdowała się i znajduje się granica pomiędzy sztuką erotyczną a
sztuczną erotyką. Hm, i jeszcze to, jaki ludzie mieli na przestrzeni
dziejów stosunek do jednego i do drugiego... O właśnie - tak
"tendencyjnie" przy okazji, już u samego wejścia na wystawę wita
przybyłych to, czym w XIX wieku "przezornie" zasłaniano sfery intymne
"Dawida" Michała Anioła. :) Ale według mnie w zestawieniu z historyczną
uniwersalnością zastosowań listka figowego w sztuce potęguje się
prawdziwy uniwersalizm przekazu płynącego z również tam obecnej
instalacji fotograficznej Instytutu Kinseya, który to promuje szerokie
(relacyjne) i głębokie (emocjonalne) traktowanie tak ważnego w naszym
życiu zagadnienia, jak nasza seksualność...
Listopad 12-18,
2007 | Jedna
pacjentka, jedni pacjenci... Wiem już też dobrze, że niezależnie od
tego,
gdzie na kuli ziemskiej się znajdujemy, my ludzie mamy te same
problemy... Nad Wisłą czy nad Tamizą, żadna różnica - tam i tu trapi
nas brak wiedzy, brak ciepła, brak spełnienia... Hm, dramat młodej
Polki, która wie już, że jest w drugim miesiącu ciąży. Ciąża niechciana
- podejrzewa, że jest efektem podania jej gdzieś przez kogoś pigułki
gwałtu. Ma męża, dziecko, nie zna dobrze angielskiego i brakuje jej
pieniędzy na aborcję... Smutne, że młoda osoba doświadcza takiego
dramatu życiowego, jak ten rodzaj nieplanowanej ciąży. Ehhh, jak mało
wciąż wiedzą młodzi ludzie na temat tego, jak chronić swoje osobiste
granice. Cóż, zobaczymy co może FPA
na to... I dalej - wciąż młode małżeństwo, ze wspaniałymi zdrowymi
dziećmi. Pobierali się, bezgranicznie się kochając. 5 lat za nimi i -
jakże częsty obrazek - ona czeka z posiłkami, dba o dom i o rodzinę, a
on po pracy przede wszystkim zmęczony... Przypomnienie im o dawaniu
sobie czułości, dobrych słów, gestów pomaga w byciu we dwoje. Niknie
złość, wyrzuty, wymowne milczenie, skryte łzy... Wiedza odpowiednio
przekazana
odbudowuje partnerstwo. Już po pierwszym spotkaniu wiadomość od niej -
że zaskoczenie, że jest jak dawniej... "Przed wyjściem do pracy pocałował, tak jak
dawno temu. Bardzo się cieszę, że Cię poznałam, bo czynisz cuda!
DZIĘKUJĘ! ZAPOWIADA SIĘ FAJNY DZIEŃ" Z tego, że mogłam pomóc,
ja cieszę się zupełnie jak zawsze... A jestem już przecież dużo
bardziej
nad Tamizą, niż nad Wisłą. Dla kogoś zawsze zaangażowanego w to, co się
robi dla ludzi, takie słowa po polsku czy po angielsku, brzmią
jednakowo dobrze...
Listopad 01-11,
2007 | Londyn jest
niesamowity... ;) Wiem już dobrze, że założenie tu firmy jest
niesamowicie proste, a zarazem niesamowicie trudne. Zupełnie jak w
krajach latynoskich - wszystko na wyciągnięcie ręki, ale jak już
przyjdzie co do czego, to na wszystko trzeba czekać "few weeks". Otworzenie konta
bankowego, to oczywiście drobna formalność, i mało tego - usługa ta
jest nawet świadczona w języku polskim. Jednak doczekanie się na pakiet
startowy, a potem jeszcze na PIN do karty kredytowej, to "mańana" w najczystszej postaci. :)
A o oczekiwaniu na dokumenty rejestrowe, pozwalające uzyskać niezwykle
ważny na Wyspach numer NIN (National Insurance Number) wolę nie
mówić. Przyleciałam tu wspierać Polaków w trudnych momentach, z jakimi
wiąże się "aklimatyzacja" na Wyspach, ale wygląda mi na to, że zanim
wszystko dopnie się na ostatni guzik, to połowa z nich wróci mi do
Polski. :) W sumie w Londynie nie działa jeszcze żadna placówka
specjalizująca się w kompleksowym poradnictwie dla emigrantów z Polski.
Są próby tworzenia czegoś w obszarze psychologicznym - zaczyna się
wdrażać kilka projektów pomocowych, m.in. dyżury telefoniczne w
redakcji jednego z polskich tygodników. Przypominają mi się dawne
opolskie czasy, gdy wszystko trzeba było robić od podstaw. Przy okazji
natknęłam się na ciekawą wzorcową placówkę, w której pracuje personel
chyba ze wszystkich stron świata. Umiejscowiona niemal w centrum
Londynu, w zacnej dzielnicy. Gabinety w stylu ludwikowskim, ze sprzętem
medycznym wkomponowanym w ich wyjątkowy klimat. Interesująca, nawet
bardzo interesująca... |
|
Listopad
'07

|
|