pajacyk.pl - codziennie... |
Grażyna
Czubińska MA, MPSA SEKSUOLOG, DORADCA RODZINNY - L O N D Y N -
|
autorka |
|
osobisty blog
ekspercki |
|
archiwum |
||||||||
G r a ż y n a C z u b i ń s k a |
|
Grudzień
2009 | Grażyna
Czubińska: "2010" Coś nowego w tym roku w pogodzie na Wyspach. Londyn w grudniu częściej w białych sztach śniegowych, niż w zieleni parkowych drzew iglastych. Moja trzecia zima w UK jak dotąd najzimniejsza. Ale z drugiej strony najfajniejsza! Nie przez to, że wychodząc z domu, nie da się nie czuć "polskich" temperatur. Co prawda przymrozków tutaj mimo wszystko jak na lekarstwo, jednak 0 stopni się zdarzało ostatnio aż za często. Dla przyzwyczajonych od paru lat do życia w Londynie zawsze w plusowych temperaturach to 0 to na pewno teraz bardziej minus zero ;) Wracając do głównej myśli, ta zima najfajniejsza jak dotąd, bo dużo fajnych rzeczy się dzieje. Nie tylko związane są z pracą (wkrótce uruchamiamy w Polskim Uniwersytecie Na Obczyźnie studium podyplomowe z psychologii stosowanej). Ale fajność tej zimy wynika dla mnie - MIMO :)) WSZYSTKO - też ze spraw związanych z odpoczynkiem, a nawet więcej - z rozrywką! Taka bez wątpienia mile zapowiadająca się sprawa, jak Sylwester na uwieńczenie roku 2009 w iście "brytyjskim stylu"...
To, co działo się pod London Eye (około 400 metrów w linii prostej od nas), zagłuszyło nasze składanie sobie życzeń. Po obu stronach rzeki gromadzi się tam zazwyczaj kilkaset tysięcy ludzi witających na pokazie ogni sztucznych nadejście Nowego Roku. W tym roku pewnie było ich jeszcze więcej. To to co się działo później na to by wskazywało... W gruncie rzeczy nastanie nowego oznacza w UK schyłek Sylwestra. Mniej więcej o pierwszej nad ranem kończy się większość imprez. Nie inaczej było z naszym balem. Pożegnaliśmy się więc z organizatorami i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Jednak nie tylko my chcieliśmy to zrobić. Ulica The Strand wciąż jeszcze wypełniała się ludźmi próbującymi znad Tamizy dostać się do stacji metra Charing Cross. W Londynie jest przyjęte, że nowo- roczny powrót do domu wszyscy mają za darmo środkami komunikacji miejskiej. To użyteczne rozwiązanie, bo gdyby tej nocy sylwestrowicze mogli wjeżdżać i wyjeżdżać z centrum autami, to korki do Trzech Króli mogłoby tam potrwać! ;) Po wyjściu skierowaliśmy się więc w stronę znajdującego się nieopodal wejścia do metra. Kilkanaście minut spędzone na zimnie w ciągle przyrastającym do tego tłumie skłoniło nas jednak do powrotu do ciepła gościnnego hallu. Dobrze, że bilety wstępu były nadal w kieszeniach płaszczy. Gdyby nie to, policjantki do hotelu by nas nie przepuściłyby. Tak do drugiej odczekaliśmy i decyzja by jednak ruszać. Na The Strand nic a nic się jeszcze nie zmieniło - rzeka ludzi wciąż wpływała od strony Tamizy. Zatem my w przeciwną stronę! Najbliższą też czynną stacją był Piccadilly Circus. Piesza wycieczka aż tam, w szpilkach, to wyzwanie :) Udało się... podwójnie! Po dojściu okazało się, że i tu nadal mnóstwo ludzi chcących dostać się do metra, ale na szczęście służby porządkowe wytyczyły "korytarze" upłynniające ruch. Przejść po Piccadilly Circus trzeba było około drugie tyle, co z Trafalgar Square :) Jedyny duży plus w tym to, że nic a nic nie zmarzliśmy! Ogólnie było więc nadzwyczajnie. Z pewnością nie zapomnę nigdy, jak witałam rok 2010 w XVII-tym województwie! Na ulicach dało się słyszeć dużo polskiego, aż miło. Bez wulgaryzmów, pijaństwa, burd. Można było być dumnym, że tyle dobrej Polski też tu i teraz. Szczęśliwego Nowego Roku Wszystkim! |
|
Grudzień
2009 |
||||||||
|
|
|
|